wtorek, 22 października 2013

Uwiezieni w restauracji... /z trasy/

Obiecalem wan wpis z podrozy w weekend, ale "niefortunnie" do Lizbony dojechalismy jeszcze w piatek I nasz kolega Leo zaproponowal Nam nocleg w swoim domu, jednak bez swojej obecnosci I co za tym idzie bez komputera. Wprawdzie teraz tez urzadzenia nie ma, ale jest o wiele wiecej czasu.
Siedzimy w Lagos doslownie uwiezieni w restauracji, pod ktora spalismy dzisiejszej nocy, Bo pada nieziemsko, od dobrych 5h bez przerwy I mocno. Az chce sie powiedziec Lagos mocno, ale nikomu o takie mocno nie chodzilo...
Gdybysmy mieli moj namiot to pewnie Nic wielkiego by sie nie stalo, choc tak czy inaczej dobrze ze mamy jakikolwiek, bo przetrwalismy w nim pare godzin ulewy I jedyne co sie zmoczylo to spiwory. Tyle szczescia co my nie mial spiacy obok chlopak, ktory liczyl chyba na to ze nie bedzie padac, bo spal obok nas w samym spiworze i rano go juz nie bylo. Dlatego RAFAL I PEPE dzuekujemy!!!
Od okolo 8 30 zaczeli otwierac restauracje, pan rozwinal nam dach przez co przestalo na nas padac! Jednak jakos godzine pozniej wlasciciel kazal nam zwijac namiot "bo tu maja byc stoly rozlozone" , jednak po tym jak spodziewalismy sie ze nas wygoni na deszcz zaproponowal ze mozemy poczekac az przestanie padac, poczestowal nas kawa (galao - portugalska "duza" kawa z mlekiem, a w zasadzie mleko z kawa) oraz grzankami, przez co od razu zmienily sie nasze nastroje. I tak siedzimy w restauracji z widokiem na rozposcierajacy sie ocean doslownie u naszych stop, a tu leje I konca raczej nie widac... Tak przynajmniej mowi google, ktore dopiero jutro zapowiada pojawienie sie slonca z przelotnymi opadami.
Wiec nie pozostaje nam nic innego jak tylko dalej sie nieziemsko bawic!

tonykososki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz